Druga tura programu stymulacyjnego QE2 ostatecznie dobiegła końca. Amerykański Bank Centralny (Fed) pozostanie jednak największym nabywcą papierów skarbowych emitowanych przez rząd USA. Następna faza pomocy dla rynku będzie przebiegać w sposób bardziej ukryty. Fed posiada już na swoim koncie papiery wartościowe na kwotę 2.6 biliona dolarów. Dla części z nich termin wykupu przypada na bieżący rok. Teoretycznie powinny one zostać odkupione przez emitentów. Szacuje się, że przez najbliższe 12 miesięcy papiery skarbowe oraz obligacje oparte na kredytach hipotecznych (MBS), które są obecnie w posiadaniu Fedu, o wartości 300 mld dolarów osiągną termin wykupu. Jednak Fed zdecydował się wprowadzić politykę reinwestycji i na ich miejsce zamierza nabyć nowe długoterminowe obligacje skarbowe. Ostatecznie nie zmieni to bilansu Banku Centralnego, ponieważ wygasające papiery dłużne będą zastępowane nowymi. Będzie to także pewną formą pomocy dla rządu, który nie będzie się musiał od teraz martwić o kupca dla 300 mld dolarów długu. Operacja ta została nazwana już przez inwestorów QE Lite lub (trochę niesłusznie) QE2.5.
W połowie maja tego roku, został osiągnięty ustawowo maksymalny poziom długu, na jaki może się zadłużyć USA. Wynosi on 14.294 mld dolarów i nie może być zwiększony bez zgody Kongresu. 16 maja dług Ameryki doszedł do 14.293 mld dolarów i od tego czasu nie wzrósł o ani centa więcej, czyli zatrzymał się tuż poniżej poziomu maksymalnego. Czy oznacza to, że USA nagle postanowiło zrównoważyć budżet i przestać się zadłużać? Niestety nie. Amerykanie znaleźli inny sposób na wyjście z tej sytuacji, który niestety zupełnie nie rozwiązuje problemu coraz bardziej zadłużającego się państwa.
Problem w tym, że największa gospodarka świata przewiduje w tym roku deficyt budżetowy na poziomie 1.5 biliona dolarów. Agencja federalna zajmująca się opracowywaniem i dostarczaniem danych ekonomicznych dla Kongresu (CBO) szacuje, że w 2011 roku wpływy do budżetu wyniosą 2.228 mld $, jednak wydatki zamkną się kwotą 3.708 mld $. Według comiesięcznego raportu opracowywanego przez CBO, po ósmym miesiącu roku fiskalnego 2011, deficyt wyniósł 929 mld $, czyli możemy się spodziewać, że rok skończy się według przewidywań nierównowagą w wysokości około -1.5 bln $. Deficyt ten musi być oczywiście jakoś pokryty, a ponieważ doszliśmy do granicy długu, której póki co nie można przekroczyć, więc rząd znalazł inną drogę wyjścia z sytuacji. Niestety jest ona tylko tymczasowa a polega na wydrenowaniu z pieniędzy funduszu emerytalnego. Pomysł ten budzi pewne kontrowersje wśród zwykłych obywateli, największe oczywiście wśród tych, których ten drenaż dotknie, czyli emerytów. Korzystanie z pieniędzy zgromadzonych na pokrycie emerytur zupełnie nie rozwiązuje problemu. Prędzej czy później Kongres zbierze się, uchwali ustawę i podniesie maksymalny poziom długu, a wtedy okaże się, że nagle do spłacenia będą nie tylko bieżące wydatki, ale także wszystkie zaległości wraz ze zwrotem pieniędzy emerytów. Na dzień dzisiejszy jest to około 265 mld dolarów, jednak liczba ta codziennie się powiększa. A wszystko to dzieje się w momencie, gdy nie ma już QE2, które mogłoby wchłonąć emisję obligacji na tak dużą kwotę. Można spekulować czy Chińczycy, którzy posiadają już dość amerykańskiego długu, czy może Japończycy, którzy mają teraz własne problemy, zdecydują się na kupno nowych ogromnych emisji obligacji skarbowych USA.
Ameryka zapewne i z tym sobie poradzi, jednak problemy zaczynają się niebezpiecznie nawarstwiać. Oprócz zdobycia kilkuset miliardów dolarów, które będą potrzebne po zwiększeniu maksymalnego poziomu długu przez Kongres, USA już w sierpniu będzie musiał zrolować obligacje o wartości ponad 500 mld dolarów i zdobyć dalsze 134 mld $ na pokrycie deficytu budżetowego. Na domiar złego zbliżamy się do wyborów prezydenckich w 2012 roku, a ciężko wyobrazić sobie, żeby rząd zaczął ciąć wydatki tuż przed wyborami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz