niedziela, 15 kwietnia 2012

Analiza rynku srebra, 15 kwietnia 2012

Notowania srebra i złota od miesiąca pozostają w trendzie bocznym. W czwartek i piątek zmienność cen była znaczna, co jednak nie przełożyło się na dużą zmianę w perspektywie całego tygodnia. W czwartek notowania poszły mocno do góry po tym jak zaczęto spekulować nad możliwością nowego QE, jednak w piątek wszystko wróciło do normy a ceny srebra i złota spadły do czwartkowych poziomów. Na piątkowym zamknięciu cena srebra wyniosła 31,49 $/oz co stanowi spadek o 43 centy, czyli 1,4%. Wykres ciągle znajduje się poniżej swoich kluczowych średnich MA-200 oraz MA-50. Na rynku złota cena zamknięcia w piątek wieczorem wyniosła 1657,9 $/oz co stanowi wzrost o 14,2 dolara czyli 0,9%. Ze względu na nierównowagę w ruchu cen obydwu metali wskaźnik GSR rozszerzył się do 52,6 pkt.


W piątek opublikowany został raport Commitment of Traders. Na rynku srebra liczba krótkich pozycji netto w posiadaniu inwestorów komercyjnych spadła o 4950 kontraktów do poziomu 26.386 sztuk. Spadek całkiem spory, napędzony zapewne środowymi zniżkami cen, z wcześniejszego tygodnia. Commercials zwykle wyzbywają się krótkich pozycji podczas spadków.
Grupa czterech największych inwestorów na rynku czyli Top4, zwiększyła nieznacznie swoje zaangażowanie w krótkie pozycje o około 250 pozycji do poziomu 25,4 tysiąca kontraktów.


 Na rynku złota liczba krótkich pozycji netto w posiadaniu największych inwestorów, spadła o 6900 kontraktów, do poziomu 171 tysięcy sztuk. Ponownie znajdujemy się w bardzo niskich jak na złoto poziomach, co jest pozytywne jednak póki co nie przekłada się na wzrosty.


Kryzys ekonomiczny w Hiszpanii stał się zbyt zauważalny aby go ignorować. Wczoraj hiszpańskie CDSy z hukiem przebiły poziom 500 pkt. ustanawiając przy tym historyczny rekord. W międzyczasie index giełdy w Madrycie IBEX-35 wybił się w dół i po piątkowym bardzo silnym spadku o 3,6% znalazł się o włos od dołka z 2009 roku, kiedy cały świat pogrążony był w kryzysie. Kraj jest w złym położeniu ponieważ przed 2008 rokiem główną siłą napędzającą gospodarkę były nieruchomości. Niemal w każdym biurze pośrednictwa wzdłuż i w poprzek Europy widniały oferty domów i apartamentów w słonecznych kurortach Andaluzji, Katalonii czy Balearów. Podobnie jak w Polsce społeczeństwo Hiszpanii nastawione jest bardziej na posiadanie własnego mieszkania niż na wynajem. Banki zwietrzyły dobrą okazję na zyski i zaczęły udzielać kredytów na 40 a nawet 50 lat. Powoduje to, że niespłacone pożyczki będą przechodzić za kilkadziesiąt lat z rodziców na dzieci. Duża liczba chętnych miejscowych i obcokrajowców na zakup własnego domu spowodowała boom w budownictwie. Zatrudnienie w dobrych latach w sektorze budownictwa było bardzo duże, co przekłada się obecnie na więcej bezrobotnych. Ceny nieruchomości od końca lat 90-tych do upadku Lehman Brothers wzrosły średnio od 1000 do prawie 3000 euro/m2. Jednak kryzys zaczyna powoli urealniać ich ceny.


Największą bolączką Hiszpanii jest bezrobocie, które według Eurostatu wznosi obecnie 23,6%. Niektórzy przewidują jego wzrost do ponad 27% na koniec tego roku. Licząc według starej miary stosowanej przez Bank of Spain w latach 90-tych zeszłego wieku, oznacza to wzrost do 32%. Dodatkowo Niemcy naciskają rząd w Madrycie aby dalej zaciskał pasa i obciął deficyt budżetowy z 8,5% do 3%. Przy tak dużym bezrobociu może się to skończyć tragicznie. Teoretycznie oszczędności w budżecie do główna broń w walce z zadłużaniem się, jednak w pewnym momencie koszty społeczne stają się za wysokie.


Tak jak w przypadku Grecji u podstaw kłopotów gospodarczych leży brak konkurencyjności. Dlatego wszelkie programy pomocowe w wykonaniu ECB które nie dość że są kosztowne to nie dotykają sedna problemu. Podobnie jak w Grecji będą służyły jedynie do kupienia sobie więcej czasu. Jednak Hiszpania to nie jest małe peryferyjne państwo, które można wyciągnąć z kłopotów niewielkimi środkami. Ratowanie tej wielkości kraju to będzie prawdziwy test dla UE, dla której rozwiązanie problemów relatywnie małej Grecji było sporym wyzwaniem.
Na Półwyspie Iberyjskim rośnie niezadowolenie z powodu obecnej sytuacji. Coraz więcej komentatorów widzi wyjście z sytuacji poprzez opuszczenie strefy euro i dewaluację swojej waluty.    

 

Tymczasem ECB zastanawia się nad uruchomieniem programu skupu obligacji hiszpańskich, aby obniżyć ich oprocentowanie. Od początku marca rentowność hiszpańskich papierów dłużnych wzrosła z 4,9 do 6% i coraz bardziej zbliża się do rekordowych poziomów z listopada zeszłego roku, kiedy osiągnęło pułap 6,6%. Pod koniec zeszłego roku sytuacja w strefie Euro była bardzo napięta. Rentowność obligacji praktycznie wszystkich europejskich krajów (z wyłączeniem Niemiec) silnie rosła. Reakcją banków centralnych było otwarcie linii swapowych a później dwie serie niskooprocentowanych trzyletnich pożyczek w postaci LTRO. Wszystko to uspokoiło sytuację na kilka miesięcy. Jednak Hiszpania wybija się obecnie z tego uspokojenia, podczas gdy pozostałe państwa jakoś sobie radzą.


Przez ostatnie dwa lata EBC kupował obligacje emitowane przez europejskich dłużników w celu obniżenia ich oprocentowania. Jednak SMP (Securities Market Programme) poprzez który dokonywano zakupów pozostaje na razie uśpiony. Dodatkowo dochodzi do sporów wewnątrz samego banku centralnego, dotyczących skuteczności skupowania obligacji z ryku. Już same komentarze na ten temat doprowadziły do spadku rentowności, jednak inwestorzy szybko połapali się, że EBC na razie nie wykonuje żadnych ruchów w tym kierunku i rentowność ponownie zaczęła rosnąć. 


Równoległy problem stanowią straty hiszpańskich banków komercyjnych, które kupiły obligacje rządowe. Ten sam problem istnieje we Włoszech, gdzie banki w zamian za pożyczki w ramach LTRO zmuszone są do kupowania państwowego długu.  Pomiędzy grudniem 2011 a lutym tego roku banki hiszpańskie kupiły papiery dłużne emitowane przez rząd za kwotę 67 mld euro, a w marcu zakupy prawie na pewno były kontynuowane. Banki komercyjne ściągnęły z rynku większość długu wyemitowanego przez rząd. Problem leży w tym, że rosnące oprocentowanie obligacji powoduje spadek ich ceny co przekłada się na potężne straty w bilansach banków. 


„Banki są w bardzo złej sytuacji. Może się to przemienić w prawdziwą katastrofę dla peryferyjnych gospodarek strefy euro, szczególnie że zawór doprowadzający płynność do systemu został przymknięty. Jednak ze względu na Niemiecki sprzeciw, EBC nie może przeprowadzić kolejnego LTRO do póki nie uderzy następna fala kryzysu” (link).
Część analityków zaczyna wspominać o rozpoczęciu europejskiej wersji QE, w której EBC skupiłby na dużą skalę taniejące obligacje rządowe, co wyczyściłoby bilanse banków. „Słabi pożyczkodawcy parkują w obligacjach skarbowych ultra-tanie pieniądze otrzymane w ramach LTRO, do czasu aż będą potrzebować pieniądze do spłacenia swoich własnych długów. Ten czas zbliża się szybko, ponieważ europejskie banki muszą zrolować 600 mld euro długu do końca tego roku” (link). Jednak sytuacja komplikuje się ponieważ te obligacje tracą mocno na wartości.


Thomson Reuters opublikował nowe dane dotyczące importu złota do Chin (link). Światowy popyt na kruszec uległ wielkiej transformacji w przeciągu ostatnich trzech lat. Główny wpływ na to miały dwa trzy czynniki: po pierwsze zmiana nastawienia banków centralnych do swoich rezerw w złocie. We wcześniejszych latach banki wyprzedawały po około 500 ton złota rocznie, żeby ostatnio stać się netto kupcami i to w podobnej ilości. Po drugie bogacące się szybko społeczeństwo Chin lokuje część swoich oszczędności w bezpieczne aktywa, w których przoduje złoto. Pod tym względem Państwo Środka może wyprzedzić w tym lub przyszłym roku Indie, które są tradycyjnie największym konsumentem kruszcu. Pojedyncze państwo które jeszcze dziesięć lat temu kupowało około 200 ton złota rocznie może teraz zostać głównym światowym importerem. Oprócz bogacącej się szybko klasy średniej, Chiński Bank Centralny także zainteresowany jest kupnem złota w celu dywersyfikacji potężnych dolarowych rezerw. Ponieważ informacje na ten temat są bardzo lakoniczne, na pierwszy rzut oka wygląda jakby niewiele się działo. Jednak wielu analityków przypuszcza, że bank centralny skupuje większość chińskiego wydobycia i jest zainteresowany kupnem kruszcu u zagranicznych producentów. Wydaje się to logiczne, ponieważ państwa UE oraz Ameryka mają rezerwy złota na poziomie odpowiednio 11 i 8 tysięcy ton. Chiny natomiast przyznają się jedynie do 1200 ton. Chyba każdy zdaje sobie sprawę, że kumulowanie papierowych rezerw może się źle skończyć. Brak informacji na temat skupu złota przez PBoC tłumaczy się raczej chęcią utrzymania cen kruszcu na rozsądnym poziomie. Każda informacja o zakupie większej partii złota spowodowałaby nagły wzrost cen na rynku.
Trzeci czynnik to duży wzrost popytu inwestycyjnego na sztabki i monety na całym świecie. Warto przy tym zauważyć, że wydobycie złota przez ostatnie dziesięć lat pozostaje na stabilnym poziomie z lekką tendencją zniżkową.  

 Import złota z Hong Kongu stanowi około połowy całkowitego importu kruszcu do Chin. W październiku i listopadzie zeszłego roku import zaczął rosnąć wykładniczo, głównie ze względu na zbliżający się Chiński Nowy Rok. Później trochę osłabł, przez trzy kolejne miesiące stabilizując się w okolicach 40 ton miesięcznie. Warto porównać te wyniki z początkiem roku 2010 i 2011 kiedy import był minimalny. Od razu widać dużą różnicę w stosunku do poprzednich lat. Sumarycznie w przeciągu dwóch pierwszych miesięcy tego roku import wyniósł 72,6 tony co stanowi ponad siedmiokrotny wzrost w stosunku do tego samego okresu w roku poprzednim. 


Ilość srebra w SLV spadła w stosunku do poprzedniego tygodnia o 2,4 mln oz i wynosi 308,4 mln oz. Liczba sprzedanych krótko udziałów funduszu, publikowana przez www.shortsqueeze.com wzrosła o 2,7 mln sztuk (uncji), co złamało kilkutygodniowy trend. Obecnie sprzedanych krótko udziałów jest 11,78 mln sztuk. Oznacza to że taka liczba uncji srebra nie ma pokrycia w metalu przechowywanym przez fundusz.


Zapasy Comexu ponownie wzrosły. Tym razem o 2,1 mln oz srebra. Na zamknięcie czwartkowej sesji wyniosły one 141.594.393 oz metalu. To 23 tydzień wzrostów, przerwanych jedynie niewielką korektą w lutym.
Kwiecień nie jest miesiącem dostaw srebra na Comexie. Od początku miesiąca rozliczone i dostarczone zostały jedynie 173 kontrakty, opiewające na 0,87 mln oz kruszcu.



Sprzedaż Silver Eagle już drugi raz w tym roku straciła dynamikę. Po bardzo słabym lutym czeka nas prawdopodobnie równie słaby kwiecień. Dużo zależy do wzrostów cen, gdyż sprzedaż wyraźnie rośnie kiedy wraz ze wzrostem notowań srebra.

January          6,107,000
February        1,490,000
March            2,542,000
April               780,000
Total               10,919,000


Jeżeli w 2011 roku Grecja i Włochy były głównym zagrożeniem dla strefy euro, tak w tym roku będzie to najprawdopodobniej Hiszpania. Z której strony by nie spojrzeć sytuacja wygląda źle. W czwartym kwartale 2011 roku PKB spadło o 0,3%. Z technicznego punktu widzenia brakuje jeszcze jednego spadkowego kwartału, aby ponownie ogłosić recesję. Bezrobocie osiąga rozmiary rzadko widywane w innych krajach, a giełda może już w przyszłym tygodniu spaść do poziomów widzianych ostatnio w 2003 roku. Rentowność obligacji rośnie a CDSy są najwyżej w historii. Jeżeli Madryt zacznie jeszcze bardziej zaciągać pasa, to pewnie skończy się to rewolucją społeczną. Szansa na ponowny pakiet pomocowy w stylu greckim ze strony EBC zaczyna rosnąć, jednak tym razem skala problemu jest o niebo większa. W USA sytuacja unormowała się, ale jeśli Europa będzie przeżywać kłopoty to i Ameryka to odczuje. Dodatkowo Chiny notują spowolnienie gospodarcze (jeśli tak to można nazwać).
Na wszystkie te wydarzenia można popatrzyć z drugiej strony. Europa może być w przeciągu następnych kilku miesięcy zmuszona do następnego LTRO lub uruchomienia programu skupu obligacji. Chiny po zeszłorocznych podwyżkach stóp procentowych i zwiększaniu poziomu rezerw obowiązkowych dla banków, mają duże pole do luzowania polityki monetarnej. Ameryka trzyma wszystkich inwestorów „w szachu”, mówiąc że QE3 jest na razie zbędne, zaraz potem przyznając, że jeśli będzie trzeba to nie zawaha się go użyć. Wielka Brytania i Japonia w ogóle nie przejmują się niczym, tylko co chwila ponawiają swoje programy Quantitative Easing. Wygląda na to, że szeroki strumień pieniędzy płynący na rynek jeszcze długi czas pozostanie nietknięty. Wszystko to powinno mieć długofalowy pozytywny wpływ na ceny kruszców.

2 komentarze:

  1. "Dużo zależy do wzrostów cen, gdyż sprzedaż wyraźnie rośnie kiedy wraz ze wzrostem notowań srebra."
    Nie rozumiem tego zdania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka psychika ludzka, im bardziej rosną ceny tym więcej chętnych na kupno. Kiedy ceny spadają większość nastawia się na kupno za jakiś czas, kiedy będzie taniej.

    OdpowiedzUsuń